Bonsoir!
Postanawiam przedstawić Wam album. I polecić, bo pociągający jest.
Yoga Lin (林宥嘉) - pochodzący z Tajwanu Pan z pięknym, uwodzącym głosem.
Jazz Channel - trafiające w serducho kompozycje jazzowe śpiewane w języku angielskim i chińskim.
Jedno plus drugie tworzy całość słodką jak croissant z dżemem i elegancką jak ciemna czekolada.
A gdyby dane jej było też pachnieć (ho), to zdecydowanie pachniałaby świeżo zaparzoną kawą, nocnym powietrzem i miłością- o ile oczywiście miłość też miałaby ten jeden, określony zapach.
Na rendez-vous d'amour, samotny wieczór, na spotkanie z przyjacielem. Na wszystko! Czy musi być specjalna okazja, by posłuchać dobrej, romantycznej muzyki?
PS. I tak jak okładką książki nie sugerujcie się okładką płyty- bo jest słaba dosyć, a zawartość to zupełnie inna bajka.
Bonne écoute!
Uwielbiam tajwańską muzykę! Na pewno sprawdzę tego pana ^_^
OdpowiedzUsuńCiekawy opis ;) Nie sięgam za wiele po muzykę tajwańską, ale kto wie, może przesłucham? ^ ^ Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAkane
Oooo o nim jeszcze nie słyszałam, ale pewnie dlatego, że nie miałam okazji słuchać jeszcze tajwańskiej muzyki ^^;; muszę posłuchać ;D
OdpowiedzUsuńOj znam tego pana :) ! Ale niestety nie przypadł mi do gustu choć lubie jego parę piosenek i wiem że jest jednym z najbardziej znanych piosenkarzy na Tajwanie. :)
OdpowiedzUsuńhttp://wody.wwf.pl/konkurs/pl/page/o-konkursie
Nie jest ? To czemu ostatnio był na jednej z największych gal muzycznych na Tajwanie [?] :D Wydaje mi się że tam były same perełki tajwańskiej muzyki. :3
OdpowiedzUsuńOj tak jest i bardzo polecam ci tą dramę. ;) Koniecznie daj znać jak ci się podoba. Ja ją oglądałam tutaj w wersji angielskiej http://dramacrazy.eu/taiwanese-drama/Fabulous_Boys ale może znajdziesz gdzieś po polsku jeśli ci to przeszkadza. :)
http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/